poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Kartka ślubna - mięta z fioletem

W sierpniu dostałam zamówienie na kratkę ślubną. Nie było specjalnych życzeń co do kolorystyki lub formy więc zrobiłam zwykłą klasyczną. Kolory tym razem inne niż moje typowe (turkusy i złoto :)) Chciałam wypróbować miętę z fioletem. Jak sądzicie, dobre połączenie?
Zapowiada się, że we wrześniu też również dorzucę kilka nowych kartek ślubnych.
Mam nadzieję, że ostatni dzień wakacji mija Wam spokojnie i bez większych stresów :)
Pozdrawiam, Ola

środa, 19 sierpnia 2015

Urodziny wikinga cz. 2

Tak jak już pisałam w poprzednim poście (link) - urodziny wikinga nie mogły opierać się tylko na tekturowej łodzi. Postanowiłam przygotować również inne tematyczne dodatki. 
Sałatka owocowa - idealna dla dzieci - w misce o kształcie... właśnie łodzi wikingów. 
Najpierw znalazłam arbuza o idealnym "jajowatym" kształcie. Powycinałam otwory. Z wyciętych fragmentów arbuza zrobiłam żagiel nabity na maszt z patyka do szaszłyków. Tarcze wikingów wykonałam z tego co znalazłam w lodówce, czyli z ogórka, bo mój pierwotny plan, żeby zrobić z pomarańczy się nie spisał (pomarańcze się przekręcały i zsuwały). Na koniec miskę wypełniłam przygotowaną wcześniej sałatką owocową. 
Tematycznie udekorowałam też tort, który według życzenia jubilata miał być czekoladowo-czekoladowy. Masę do wysmarowania tortu postanowiłam trochę zmodyfikować. Dlatego do śmietany dodałam rozpuszczoną czekoladę z nadzieniem miętowym, a następnie wszystko ubiłam na drugi dzień. Tort miał delikatny, odświeżający posmak mięty, który wyczuwali chyba tylko dorośli :)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Urodziny wikinga cz. 1

Tak, jak już zapowiadałam na profilu facebookowym - czas na prezentację ostatniego "dużego projektu". Pewien mały Wiking zamarzył sobie łódź z prawdziwego zdarzenia. Taką, w której mógłby żeglować po podwórku i przycumować w pokoju, żeby sobie w niej siedzieć. Taka myśl mu zaświtała zaraz po tym jak po naszym powrocie z weekendowego wypadu do Bergen przywieźliśmy mały magnes na lodówkę przedstawiający łódź wikingów. Tak to się właśnie zaczęło... wyobraźnia dalej się już rozhulała, a Piotruś już planował kolory żagla i burty. Wtedy nie pozostało mi nic innego jak zreazlizować marzenie.
Łódź okazała się na tyle duża, że ciężko było ją zapakować do samochodu. Nie przemyślałam kwestii logistycznej. Musieliśmy złożyć siedzenia, ale udało się ;)
Ciekawe jest to, że taka zabawka kosztowała mnie ok. 3 godzin pracy i nie więcej niż 5 zł (koszt brystolu, wkładów do pistoletu silikonowego i taśmy powertape), a sprawiła na pewno więcej frajdy niż niejedna sklepowa zabawka. 
Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym skończyła pracę tylko na łodzi. Postanowiłam przygotować również inne morskie dodatki z okazji przyjęcia urodzinowego, ale o tym w kolejnym poście.